czwartek, 17 października 2013

Jestem starą patriotką, fakt



Jak wyżej. Starą z dwóch powodów:

po1.   bom w 1954r pańskim zrodzona,

po 2.  bo dość wcześnie tzw miłością do ojczyzny zapałałam.

Od dziecka pasiono mnie opowieściami z zamierzchłej historii Polski zaczerpniętymi
( w osobistym wykonaniu mojego taty) oraz historią wojny ostatniej
(nie mylić ze  stanem wojennym) w której to zginął między innymi brat mojej mamy –
20 letni przystojniak, w Powstaniu Warszawskim.
Nie było kompów a w nich np. Counter Strike-a  więc ganialiśmy po podwórku bawiąc się w wojnę – jasne, że broniliśmy granic Polski.
Potem było 1000 lecie Państwa Polskiego, nabożeństwa z celebrą i Rota
(„Nie rzucim ziemi skąd nasz ród..”) na kilka tysięcy gardeł…smarkata ryczała jak bóbr = złapała nastrój…a przedtem?
Mój tata prowadził w niedzielne popołudnia dysputy z Władysławem Gomółką, siedząc na ławce w Parku Skaryszewskim w mojej rodzinnej Warszawce podczas gdy ja deptałam trawniki z jego wnuczką…i naprawdę nie widziałam panów w ciemnych okularach i takichże garniturach wokół.
A w liceum miałam wspaniałą polonistkę i historyczkę – przyjaciółki z czasów wojny, prowadziły razem komplety czyli ryzykowały życiem aby młodzież czegoś nauczyć, coś jej przekazać.
Czy „taka szkoła” wystarczy,  żeby być patriotą?

Czy to wystarczy by nie móc strawić dzisiejszej polityki ( i polityków !)  więc  nie móc patrzeć jak Polska słabnie i ginie w oczach?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz